Jak przygotować się do wyjazdu do Australii? Komu jest potrzebna wiza do Australii i kiedy zacząć ją załatwiać? Sprawdź, co warto wiedzieć, zanim wejdziesz na pokład samolotu!
Jak przygotować się do wyjazdu do Australii?
Zazwyczaj wyjazd w te rejony planujemy na dłużej niż dwa tygodnie i chcemy zobaczyć w tym czasie jak najwięcej. Nasze przygotowania do 45-dniowego wyjazdu trwały naprawdę długo. Dziś wiemy, że kilka rzeczy należało zrobić inaczej. Jak przygotować się do zwiedzania Australii? Swoje działania warto podzielić na kilka etapów nie zapominając, że każdy rejon kontynentu różni się od siebie nie tylko klimatem.
Australia: klimat
Duża rozciągłość południkowa Australii sprawia, że kraj ten leży w trzech strefach klimatycznych. Na północy występuje klimat podrównikowy, gdzie jedynie północny kraniec półwyspu Jork zalicza się do strefy klimatu równikowego, gdzie pora sucha jest słabo zaznaczona. Na przeważającej części lądu panuje klimat zwrotnikowy, a na południu rozciąga się strefa klimatu podzwrotnikowego. Nad południowym wybrzeżem Tasmanii panuje ciepły klimat umiarkowany.
Duży obszar lądowy i obecność oceanów sprawia, że w Australii występuje kilka stref
klimatycznych.
- Większość powierzchni kraju odznacza się suchą i miejscami w głębi lądu, w
strefie pustyń – skrajnie suchą strefą. - Wnętrze kraju cechuje dodatkowo klimat kontynentalny.
- Po wschodniej stronie łańcucha Wielkich Gór Wododziałowych występuje klimat morski.
- Północno-wschodnie obszary kraju – przede wszystkim Półwysep Jork, to wilgotna odmiana klimatu podrównikowego, gdzie występują: pora sucha i deszczowa.
- Zjawisko pory deszczowej i suchej jest obecne nad całą północną Australią, tam gdzie panuje klimat podrównikowy i relatywnie wysokie temperatury.
- Południowo-zachodnia i południowo-wschodnia część Australii odznacza się śródziemnomorską odmianą klimatu.
- Wyjątek stanowi region nad Wielką Zatoką Australijską, gdzie klimat jest morski.
Pory roku są w Australii odwrócone w stosunku do tych, które znamy z Europy. To wiedzą
wszyscy. Pierwsi Europejczycy, którzy zasiedlili Australię, próbowali dostosować zastaną
sytuację do swoich brytyjskich przyzwyczajeń i podzielili rok na tradycyjne cztery pory,
upraszczając dodatkowo daty rozpoczęcia pór roku. Tak więc oficjalnie w całej Australii
obowiązuje następujący, bardzo prosty podział:
- wiosna: wrzesień, październik, listopad
- lato: grudzień, styczeń, luty
- jesień: marzec, kwiecień, maj
- zima: czerwiec, lipiec, sierpień.
Realnie na to patrząc pasuje to do całości kontynentu jak pięść do nosa. Z grubsza sprawdza się to w południowo-wschodniej Australii, przy czym często uznaje się, że jedynym miastem, w którym naprawdę obowiązują tak wyszczególnione pory roku jest Canberra (notabene stolica), gdzie latem jest gorąco, a zimą potrafi spaść śnieg. Już np. w takim Melbourne sprawa nie jest oczywista.
Tutejsza zima przypomina raczej względnie ciepły polski październik i jest sezonem kwitnienia i wzrostu dla wielu rodzimych gatunków roślin. W innych miastach jest jeszcze inaczej, a w północnej części kontynentu nie ma praktycznie mowy o podziale na 4 pory roku.
Wniosek jest prosty: w Australii nie ma jednolitego klimatu, kraj podzielony jest na różne strefy, a każda ze stolic stanowych ma do zaoferowania inny zestaw pogodowy. Wybierając się więc na wakacje, albo nawet w krótką podróż warto przyjrzeć się temu, co może nas spotkać w różnych częściach kraju.
Planowanie podróży zacząłem więc od wyboru pory roku na naszą wyprawę. Zrobiłem to już
podczas planowania podróży rok temu, gdy po raz pierwszy przymierzaliśmy się do wyprawy.
Wypadło na listopad i grudzień jako najbardziej sprzyjające – wiosenne tam dokąd mieliśmy się udać – miesiące do zwiedzania Australii.
Na ile warto jechać do Australii?
Należało określić długość wyjazdu. Żeby to zrobić trzeba było z grubsza określić dokąd
chcemy dotrzeć. Sydney, Melbourne to oczywiste. Brisbane pewnie też, bo na tym etapie
planowania mój brak wiedzy sprawiał, że myślałem iż tam zaczyna się rafa koralowa. Perth
oczywiście w planach wyjazdu, bo blisko Uluru (formacja skalna w centralnej części Australii, na Terytorium Północnym. Znajduje się w parku narodowym Uluru-Kata Tjuta). A resztę się zobaczy.
Och, jaki ja bylem zabawny z tym planowaniem podróży palcem po mapie Australii, gdzie te
wszystkie miejsca, które zamierzaliśmy zwiedzić, leżały tak blisko siebie. Dopiero później
poznałem prawdę (prawdziwe odległości). Ale w momencie tworzenia planu podróży posiadana wtedy przeze mnie wiedza wystarczyła, żeby zaplanować ponad sześciotygodniowy wyjazd. Żeby było śmieszniej, elementem decydującym o przedłużeniu wyprawy do tych 6 tygodni było to (sic!), że będąc w Australii planowaliśmy wyprawę również do Nowej Zelandii.
Bilety lotnicze do Australii
III etap przygotowań to kupno biletów lotniczych. Musiałem zdecydować kiedy i przez jakie kraje lecimy. Ponieważ biletów zacząłem szukać według kryterium najniższej ceny, wyszło na to, że najlepiej lecieć przez Pekin i do tego z blisko 24 godzinnym – w obydwie strony lotu – oczekiwaniem na przesiadkę. Człowiek jest w stanie zawsze uzasadnić celowość podjętych decyzji, więc nie przeszkadzało mi, że nie polecimy przez Dubaj (a przecież wcześniej koniecznie po drodze chcieliśmy go zwiedzić), nie przeszkadzało mi też 24 godziny przerwy w Pekinie (a przecież w ogóle na początku nie dopuszczałem, że można samemu pętać się po Pekinie). Wow! Przekonany byłem, że dokonałem dobrego wyboru. I tak już 24 stycznia 2018 roku mieliśmy kupione bilety lotnicze na 2 listopada do Sydney z przesiadką w Pekinie.
Wiza do Australii
Etap IV, który powinien być pierwszym – wizy do Australii. Ponieważ w zeszłym roku dostaliśmy wizy bez problemu, to założyłem, że w tym roku również je dostaniemy. Moment złożenia aplikacji był opóźniony z tego względu, że chciałem złożyć ją z kimś bieglejszym w języku angielskim niż ja. Nie było mi z naszymi zięciami (znającymi angielski o niebo lepiej niż ja) po drodze. Albo nie mieliśmy kiedy się spotkać albo jak już się spotkaliśmy to mieliśmy ważniejsze zajęcia. Więc dopiero 24 czerwca złożyliśmy podanie o wizę i mieliśmy wizy do Australii (eVisitor – subclass 651) niespełna 5 miesięcy (sic!) po zakupie biletów lotniczych.
Wyrobienie wizy nie jest wcale skomplikowane, gdy wejdziemy na stronę https://poland.embassy.gov.au i przestudiujemy ją dokładnie. Dlatego naprawdę nie warto zwlekać!
Co spakować do Australii i… jak prać ubrania?
Widzę oczyma wyobraźni uśmiechy czytających, w związku naszym „profesjonalizmem”
związanym z planowaniem podróży. Na tym etapie przygotowań, podczas domowych dyskusji najważniejsze i najczęściej zadawane pytanie brzmiało „jak tam prać brudne ubrania”?. Mieliśmy świadomość, że będziemy cały czas w podróży w kraju, gdzie wprawdzie na pewno są ogólnodostępne pralnie. Jak jednak praktycznie zorganizować pranie, aby można było chodzić w czystych ciuchach ? – oto było pytanie. W zasadzie do czasu rozpoczęcia pobytu w Australii problem ten był dla nas w teorii nierozwiązywalny.
Rezerwacja noclegu w Australii
Żarty się skończyły. Etap V. Pierwsze rezerwacje noclegów.
Przed dokonaniem pierwszych rezerwacji noclegów wykonałem – chyba po raz pierwszy – kawał porządnej roboty z przestudiowaniem, jak w Australii w czasie naszego wyjazdu rozkładają się temperatury w miejscach, które chcemy odwiedzić? Nie chcieliśmy, by pobyt w poszczególnych regionach wypadał podczas upałów, czyli w temperaturach przekraczających 30 stopni.
Na podstawie rozkładu temperatur, który znalazłem w Inernecie, określiłem w jaki sposób najlepiej dobrać kolejność pobytu w poszczególnych miastach i na przykład z tego powodu z planu bezpowrotnie wypadła podróż do Darwin, a pobyt w Perth znalazł się w kolejności od razu po Sydney. Pewnym brakiem konsekwencji wykazałem się planując pobyt w Brisbane na koniec, gdyż w grudniu należało spodziewać się najwyższych – dla tego miasta – temperatur.
Dodatkowo założyłem, ze po przyjeździe należy się zaaklimatyzować i w związku z tym należy spędzić w Sydney więcej czasu. Pomyślałem też, że przed powrotem do Polski na zakończenie wyprawy, dobrze byłoby wypocząć, a na miejsce wypoczynku (6 nocy) wybrałem Gold Coast.
Poza tym uznałem, że żeby zminimalizować możliwość niemiłych niespodzianek związanych
chociażby z odwołaniem lotu z Gold Coast, należy być w Sydney co najmniej dzień przed powrotnym rejsem do kraju. Mogłem więc zaplanować hotel w Sydney, potem w Gold Coast i na końcu znowu w Sydney, oraz przeloty Sydney do Perth, a na zakończenie wyprawy z
Coolangatta do Sydney. Poziom mojej wiedzy o Australii nieustannie rósł (od zera zaznaczę).
Wiedziałem więc, że niedaleko Sydney są – będące obowiązkowym celem turystycznym – Góry Błękitne. W związku z tym sensowne wydawało mi się zarezerwować na lotnisku w Sydney samochód, którym zamierzałem się poruszać po Sydney i okolicy.
A tak na poważnie, to wstyd przyznać jak na tym etapie przygotowań wyglądała ta moja wiedza o Australii. Wiedziałem gdzie Australia jest położona na mapie. A było to niespełna 13 tygodni przed wyjazdem, czyli dość późno.
Przygotowania do wyjazdu – czytanie książek o Australii
W internecie zacząłem szukać informacji i tytułów o Australii, ale oprócz paru przewodników
mieszkającej na stałe w Australii Julii Raczko (można bez problemów znaleźć w internecie jej
blog) oraz strony o Antypodach – http://antypody.info/ – nie znalazłem niczego, co miałoby dla
mnie jakąś wielką wartość dla naszych przygotowań do wyjazdu. Okazało się (na szczęście dla mnie bo nie musiałem szukać), że książki Julii wydał Pascal wiec udałem się do magazynu (dla tych co nie wiedzą, informuję że zajmuję się zawodowo książkami) w poszukiwaniu egzemplarzy do czytania. Znalazłem dwa tytuły i zacząłem lekturę. Jeszcze przed wyjazdem na wakacje do Chorwacji (10 tygodni do dnia „zero”) jedną przeczytałem w całości, a drugiej wybrane fragmenty. Jednak znaleziona w książkach garść informacji, w konfrontacji z innymi znalezionymi w internecie pozwoliły mi zacząć szczegółowo
planować wyprawę.
Jedną z pierwszych podjętych decyzji była rezygnacja z samochodu w Sydney, w zamian za to wynajęcie samochodu w Adelaide (postanowiłem, że dojedziemy stamtąd do Melbourne, może nawet do Canberra, a przynajmniej przejedziemy Great Ocean Road co by to nie miało znaczyć). Zaplanowałem na to 10 dni, rezerwując w odpowiednim (18 listopada) dniu bilet lotniczy z Perth do Adelaide i do tego już bardziej elastyczny (z możliwością zmiany daty lotu) z Melbourne do Hobart (28 listopada). No i z Hobart do Brisbane, gdyż zdecydowałem, że tam zakończymy podróż przed wakacjami w Coolangatta. Wszystkie te rezerwacje były porobione już na 10 tygodni przed wyjazdem (sic!)! Byłem z siebie dumny. Nie zrobiłem żadnych rezerwacji noclegów w Australii począwszy od planowanego wyjazdu z Adelaide (20 listopada) do pobytu w Coolangatta (8 grudnia).
Niezależnie od studiowania materiałów o Australii, zacząłem interesować się co będę robił w Pekinie.
Australia: informacje praktyczne, gotówka, karty kredytowe, internet
Etap VII przygotowań. Jeszcze w sierpniu – nie pamiętam w jaki sposób – dowiedziałem się, że jest taka karta, która nazywa się Revolut i pozwala ona płacić za granica bez nadmiernych spreadów i prowizji w walucie danego kraju (//www.revolut.com/en-PL/) . Zdążyłem jeszcze przed wyjazdem na wczasy w sierpniu do Chorwacji, założyć konto i zaraz po powrocie z wczasów dostałem plastik. Uczyłem się posługiwać kartą Revolut w Polsce, co okazało się łatwe i intuicyjne. Pomyślałem, że karta przyda się w Australii i może w Chinach. Liczyłem na oszczędności rzędu 5 – 8 %).
Na początku października zacząłem w kantorach szukać dolarów australijskich, których na wszelki wypadek kupiłem ponad 2000 oraz chińskich juanów, których – w odróżnieniu od dolarów – nie kupiłem prawie wcale. Brakiem juanów nie martwiłem się jednak zbytnio (bo dowiedziałem się, że w Pekinie działają bankomaty, a w ostateczności można też wymienić w kantorze dolary USD – postanowiłem więc wziąć ok. 1000 USD).
Problemem, nad którego rozwiązaniem zastanawiałem się bardzo poważnie (oprócz prania ciuchów) był dostęp do internetu. Z dotychczasowych moich wyjazdów wiedziałem, że co kraj to obyczaj i z internetem bywa różnie. Od bezproblemowego dostępu praktycznie w każdym publicznym miejscu jak np. w Kanadzie, do niespodziewanie dużych problemów w niektórych krajach Europy. Pomyszkowałem na Allegro i kupiłem 30-dniowa kartę 5 GB za 180 zł, aktywacje której określiłem na dzień 8 listopada (aby mieć dostęp do dnia dotarcia do Coolangatta). Mimo, że zostało jeszcze mnóstwo szczegółów do dogrania, nie
miałem już siły tego wszystkiego ogarniać zakładając, że do dnia przylotu do Adelaide wiem co robić, potem weźmiemy w Adelaide auto i po 10 dniach z Melbourne lecimy na Tasmanię, by 5 grudnia polecieć do Brisbane i stamtąd jakoś dotrzeć do Coolangatty.
Sprawdzałem więc jeszcze jakieś szczegóły np. jak poruszać się komunikacją w Sydney (uwaga – w Sydney nie ma biletów papierowych – więc obowiązkowa jest karta opal, w którą można zaopatrzyć się już na lotnisku w Sydney, a pełne informacje są na stronie /www.opal.com.au/), czy jak dotrzeć w Pekinie na chiński mur. W końcu mnie to jednak znudziło i uznałem, że co ma być, to będzie.
Etap VIII, bardzo istotny, gdyż oprócz pakowania przed podróżą przewidywał wydrukowanie
dokumentacji (poczynionych rezerwacji, biletów tras dojazdów), co kosztowało mnie z pół ryzy papieru. Dodatkowo przygotowałem te same informacje w sposób syntetyczny i też to
wydrukowałem. Ponadto te same dokumenty, które wydrukowałem, umieściłem w pamięci
telefonu i na oddzielnym nośniku (pendrive). Strzeżonego Pan Bóg strzeże.
Tuż przed wyjazdem do Australii…
Jakieś dwa tygodnie przed, ogarnął mnie lęk. To był odmienny stan od tego miesiąc czy dwa wcześniej, kiedy byłem pełen entuzjazmu. Po prostu strach czy sobie poradzę, czy mój marny angielski wystarczy, czy te wszystkie rezerwacje (zwłaszcza lotów) wypalą i czy nie będziemy się tułać w poszukiwaniu noclegu tysiące kilometrów od domu. Ale cóż – czas jechać.