Czuję się jak koń wyścigowy po ostatniej gonitwie w sezonie. Albo jeśli ktoś woli, jak koń pociągowy po żniwach… Skąd Maleństwo ma tyle siły???
Dzisiaj od rana była u nas koleżanka. Bardzo grzeczna dziewczynka w tym samym wieku co Maleństwo. Przez pierwsze dwie godziny siedziała sobie, bawiła się zabawkami. Każdą zabawkę oglądała z różnych stron. Brała też do rączki dwie zabawki i uderzała jedną o drugą. Jednocześnie obserwowała, co robi Maleństwo. Po dwóch godzinach porzuciła swoje urocze zajęcia i dołączyła do mojego urwisa. I wtedy się zaczęło!
Nawet sobie nie wyobrażacie, jak szybko takie małe dzieci się od siebie uczą. Mamy taką stojącą lampę. Maleństwo wspina się po niej, żeby stanąć. Koleżanka też zaczęła stojąc z drugiej strony. Koleżanka natomiast woli wspinać się po oknie balkonowym i wyglądać na zewnątrz. Maleństwo podłapało i potem całe popołudnie stało oparte o szybę (w przerwach pomiędzy raczkowaniem oczywiście, bo gdyby tak zechciało dłużej postać, byłabym mu bardzo wdzięczna).
To jednak jest jeszcze nic! Zaczęło się robić ciekawie wtedy, gdy maluchy rozpierzchły się w różne strony salonu i każde próbowało wstać opierając się o inny mebel. W przypadku obojga stanie jest jeszcze mocno chwiejne i grozi przewróceniem, więc dobrze jest być w pobliżu. I tu nasuwa mi się pytanie: jak radzą sobie panie w grupach kilkuosobowych w żłobkach? Jak one są w stanie dopilnować te dzieciaki? Mi się jakoś udało. Obyło się bez siniaków, guzów a nawet bez upadków. Muszę przyznać, że było nawet fajnie. Oboje chyba się fajnie bawili. Tylko, że teraz ja padam… Tym bardziej, że niezmordowane Maleństwo (już bez koleżanki) szalało przez całe popołudnie. Zaczęłam się też zastanawiać, ile kilometrów może pokonać taki maluch raczkując przez cały dzień… Skąd on ma tyle niespożytej energii? Nie należę do osób z kiepską kondycją, ale ja wysiadam.
Ach! Zapomniałabym! Małemu wyrósł 7 ząbek: dwójka na górze. Nawet nie dawał znaków, że coś jest nie tak! Chyba się przyzwyczaił do ząbkowania i już nie zwraca na nie uwagi… Ostatnio rosły mu trzy zęby jednocześnie i też nie było tragedii. Jeśli mam byś szczera, to gdy mi rosły zęby mądrości, chodziłam po ścianach. Dobrze to pamiętam, dlatego podziwiam Maleństwo, że nie płacze… Tfu tfu odpukać!
Jestem zdruzgotana… Szanowni Internauci wiedzą o siódmym ząbku a ja nie! 😛
Cóż, trudno o sensowne usprawiedliwienie… Byłam zbyt padnięta, żeby zadzwonić. Na pocieszenie: z tego wszystkiego nawet Mężowi zapomniałam powiedzieć