Za dwa dni pierwsze urodziny Maleństwa i z tej okazji postanowiłam przenieść je do dziecinnego pokoju. Mąż zareagował gwałtownym protestem. Maleństwo nie zrobiło nic, co wskazywałoby na niezadowolenie z zaistniałej sytuacji.
Do podjęcia tej trudnej decyzji skłonił mnie sposób zasypiania Maleństwa. Od pewnego czasu ubieram go w śpiworek, po czym robi mi “papa” i pokazuje na drzwi, żebym sobie poszła. Wychodzę. Od czasu do czasu zaglądam, żeby sprawdzić czy zasnęło i czy wszystko w porządku. Jeśli nie śpi wyraźnie się denerwuje i bardzo energicznie robi mi “papa” krzycząc “papa”. Wnioskuję z tego, że nie potrzebuje mnie już w procesie zasypiania. Co więcej wydaje mi się, że chrapanie Męża budzi nie tylko mnie, ale również Maleństwo. Może więc ono już nie chce spać z nami?
W tej chwili właśnie śpi sobie w swoim własnym pokoju, a ja się czuję odrobinę nieswojo. Po pierwsze bez dziecięcego łóżeczka nasza sypialnia strasznie opustoszała. Jakaś taka jest obca i zimna… Po drugie (choć to irracjonalne) boję się, że Maleństwu w nocy coś się stanie, a ja nie usłyszę. Chociaż nie bardzo wiem co miałoby się stać? Przecież nie zadławi się przez sen albo nie wiem co jeszcze. A jak coś się stanie na 99% zacznie płakać i usłyszę je. W końcu drzwi pokoju dziecka są ok 30 cm od drzwi naszej sypialni! Jest jeszcze jedna rzecz, która nie daje mi spokoju: tak niedawno Maleństwo nie mogło dać sobie przez chwilę rady beze mnie. A teraz nawet nie potrzebuje się przytulić przed snem. A za kilka lat będzie duże, a za kolejne kilka zacznie dorastać i powie, że ma mnie w nosie. Chyba mi jest ciężej się uniezależnić niż jemu…
No nic… Idę spać, jutro napiszę jak minęła ta noc.