Dyrektorka żłobka powitała mnie słowami “Maleństwo to jednak prawdziwy harpagan!”. Dlaczego mnie to nie dziwi???
Dyrektorka twierdzi, że Maleństwo bije kolegów i koleżanki albo dla odmiany tak strasznie chce ich przytulać, że uciekają z płaczem. Nie wiadomo co gorsze… Dziś rano pytam: “Synku, co będziesz robił z dziećmi w żłobku”, na co Maleństwo odpowiada “bach bach”… Tłumaczę więc jak na matkę przystało, że nie wolno robić dzieciom bach bach ani nic przez co mogło by im być przykro. Mały ze zrozumieniem kiwa głową, mówi “nio nio” i pokazuje paluszkiem, że nie wolno. Po chwili na twarz mojego syna wraca łobuzerski uśmiech, błysk w oku i znowu krzyczy “bach bach”… Zaczynamy więc tłumaczenie od początku.
Skutek moich porannych starań był mizerny. Gdy przyjechałam do żłobka okazało się, że jeden z chłopców siedział w foteliku do karmienia i sobie pochlipywał. Moje dziecko zapędziło go do takiego domku i tam zlało… No i bądź tu mądry i pisz wiersze! Wieczorem przyszła do nas koleżanka Maleństwa. Przy każdej chwili naszej nieuwagi próbował ją bić.
Niech mi ktoś powie skąd to się bierze? Nigdy nie biliśmy dziecka. Mąż też mnie nie leje ani ja jego. Skąd więc Maleństwu wziął się pomysł bicia innych? Pisząc to pomyślałam, że może jest to jakiś sposób na zwrócenie na siebie uwagi? Nie oszukujmy się jednak: mojemu dziecku poświęca się sporo uwagi więc po co mu to? Albo inaczej: w czasie kiedy nie śpi cała uwaga jest zwrócona na niego. Potrafi w ciągu chwili wejść tam gdzie nie trzeba i zrobić sobie kuku, dlatego też nie ma innej opcji niż ciągłe pilnowanie go.
Poprosiłam panie w żłobku, żeby zwracały mu uwagę i nie pozwalały na takie zachowania. Sama też tłumaczę, że nie wolno. Przy mnie jednak ma mały kontakt z innymi dziećmi, więc jest to wiedza czysto teoretyczna.
Dziś opowiedziałam o zapędach Maleństwa u siebie w pracy. Znajomy powiedział, żebym się nie zdziwiła, gdy w końcu to Maleństwu ktoś przyłoży. Prawdę mówiąc myślę, że mogłoby to być jakieś rozwiązanie problemu. Być może gdy trafi na równego sobie harpagana wreszcie zrozumie, co czują inne dzieci? Zresztą może jestem złą matką, ale zawsze uważałam, że maluchy powinny sobie radzić same. Rola opiekunów powinna polegać jedynie na staniu z boku i pilnowaniu, żeby nie zrobiły sobie krzywdy. W końcu kiedyś muszą się nauczyć życia społecznego…
Najlepszym przykładem na to, że pobyt wśród innych dzieci kształci jest najlepsiejsza koleżanka mojego syna. Kiedyś dawała sobie wyrwać każdą zabawkę. Po miesiącu w żłobku dzielnie kłóci się o swoje. Raz wygrywa, raz przegrywa, ale przecież na tym polega życie w grupie!
Poza byciem harpaganem Maleństwo rozwija też pozytywne cechy. Coraz więcej mówi. Dziś rano powiedział “kaczuszka”. Ostatnio wieczorem przytulał się raz do mnie raz do Męża turlając się między nami. W pewnym momencie pytam go “Maleństwo kochasz mamę?”, na co Mały odpowiedział “Kocham!”. Zatkało mnie. Absolutnie się tego nie spodziewałam! W końcu ma dopiero 16 miesięcy a “kocham” to dosyć trudne słowo. Ale jakie miłe!