Zastanawiam się nad oddaniem Maleństwa na kilka godzin dziennie do klubu malucha, bo teraz najwyraźniej już się nie mówi żłobek. Wiadomo: żłobek trąci myszką i brzmi jakoś tak niemiło. I o to słowo “żłobek” się rozeszło…
Zaczęłam już nawet sprawdzać oferty klubików malucha w mojej okolicy i w jednym z “klubików” znalazłam podział na przedszkole i żłobek. Tak mi ten “żłobek” utkwił w głowie, że zastanawiam się, czy to aby na pewno dobry pomysł.
Pamiętam jak wspominam moje przedszkole: wredne baby przedszkolanki najwyraźniej nienawidzące dzieci i przychodzące do pracy jedynie na ploty, obrzydzały nam biednym przedszkolakom życie jak mogły. Wciskały w nas jedzenie do momentu, kiedy nie wymiotowaliśmy, a wtedy też dalej wciskały i dodatkowo się darły. Musiałam mieć kartki od mamy czego mają mi nie dawać. Sporo się chyba tych kartek uzbierało, bo żarcie w przedszkolu było okropne. Straszyły nas też różnymi rzeczami. Nie pamiętam dokładnie czym, ale nawet w domu nie mogłam zasnąć, bo bałam się że jakiś potwór zza łóżka wejdzie do mnie po moich długich włosach. Niewiele pamiętam z tamtego okresu mojego życia, ale przedszkole zapamiętałam doskonale. Wniosek z tego, że pobyt w nim musiał być dla mnie traumą…
Tak więc skoro przedszkole i żłobek to prawie to samo, to czy posyłać tam dziecko? A jeśli nikt się tam nie będzie zajmował Maleństwem? Jeśli panie będą tak samo nienawidziły dzieci jak te babska w moim przedszkolu? Jeśli ze słodkich opiekunek po moim wyjściu będą się zmieniały we wredne babochy? A najgorsze jest to, że przecież Maleństwo nic mi jeszcze nie opowie i nie będę wiedziała jak jest naprawdę?
Z drugiej strony jak mam pracować w ciągu dnia, skoro Maleństwo zaprzestało ostatnio drzemek? No i za żłobkiem przemawia fakt, że Mały aż pieje z radości na widok innych dzieci. I co tu zrobić?
Witam Młodą Mamę. Bardzo chętnie czytam dzieciennik – fantastyczny pomysł, dobre teksty i doskonały poradnik dla innych młodych mam. Sama jestem już babcią, mam 1,5 roczną wnuczkę i temat żłobka spowodował burzę myśli – czy poparłabym córkę, gdyby chciała zapisać wnuczkę do takiego klubiku? czy oddałabym nasze Maleństwo pod opiekę obcych? Niemiłe wspomnienia z dzieciństwa często utrudniają podejmowanie decyzji dotyczących naszych dzieci. Też znam tego potwora wychodzącego zza lóżka, bałam się, że złapie mnie za nogę. A nastraszył mnie niechcący mój tata – myślał, że to będzie wesoły żart. Do dziś śpię ze stopami schowanymi pod kołdrą i wykazuję pełną nieufność w stosunku do ciemności. Ale przedszkole miałam fajne, bardzo lubiłam panie a największą atrakcją były oczywiście dzieci. Moje dzieci też lubiły swoje przedszkola i maszerowały tam z radością. Problem w tym, że Maleństwo jest jeszcze bardzo małe w porównaniu z 3-latkiem. Nie opowie jak było, nie poskarży się jeśli spotka je jakaś przykrość, nie wszystko rozumie. Ale z drugiej strony, kontakt z innymi dziećmi bardzo wpływa na rozwój takiej małej istotki. Obserwuję na bieżąco to zjawisko u wnuczki przebywając z nią często na placach zabaw. Obserwuje, dołącza do zabawy innych, “papuguje”, uczy się pożyczania swoich zabawek a nawet chowania ich za siebie jeśli nie chce oddać. Myślę, że warto spróbować, pójść do klubiku razem z Maleńswem, pobyć tam kilka godzin (kilka razy), poobserwować opiekunki. One nie muszą być słodkie. Powinny być spokojne i cierpliwe. Powinny budzić sympatię – Mama też musi je polubić żeby potem spokojnie pracować. Z pewnością warto porozmawiać z innymi rodzicami, zebrać opinie. No i poszukać małego klubiku – góra 10 dzieci w grupie (ze względu na jakość opieki, hałas i infekcje). Życzę powodzenia i pozdrawiam serdecznie!
Bardzo się cieszę, że mój blog się Pani podoba 🙂 Na razie odłożyłam decyzję o oddaniu Maleństwa do żłobka, ale prawdopodobnie za kilka miesięcy będę musiała do niej wrócić. Zaczekam może aż zacznie samo dobrze chodzić i wtedy się zastanowię jeszcze raz. Rzeczywiście wzajemny wpływ dzieci na siebie jest niesamowity!