Od pewnego czasu mam nieodparte wrażenie, że nasze urocze, wysprzątane mieszkanie już nie należy do nas. Czasami czuję się tak, jakbym przypadkiem zamieszkała na placu zabaw…
Urządzaliśmy mieszkanie całkiem niedawno. Kupiliśmy je i umeblowaliśmy z myślą o dziecku. Na szczęście zrezygnowaliśmy z drewnianych podłóg. Myślę o tym za każdym razem, gdy przesuwam kojec Maleństwa z miejsca na miejsce. Kojec nie ma niestety kółek, a zmienia położenie kilka razy dziennie. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak wyglądałyby deski na podłodze po takim szuraniu…
Poza tym mam wrażenie, że sprzątam cały czas, a non stop jest bałagan. Wszędzie, ale to wszędzie są rzeczy dziecka: 2 kojce, bujaczek, fotelik samochodowy, fotelik do karmienia, zabawki, wózek… Nie wspomnę o łóżeczku w naszej sypialni. O pokoju Maleństwa, w którym jest szafa, komoda itd. też nie mówię… Całe szczęście, że mata edukacyjna już poszła w odstawkę. Nigdy nie sądziłam, że dziecko może mieć tyle rzeczy!
Prawda jest jednak taka, że na dłuższą metę ten cały bałagan ratuje mi życie. Maleństwo trochę się samo zajmie i gdy jest w kojcu mam pewność, że jest bezpieczne. Ale nie zgadniecie, co jest najwspanialszą zabawką pod słońcem z tego morza możliwości?! Otóż naprawdę fajnie jest wtedy, kiedy siedzimy na podłodze, Maleństwo raczkuje i turla sobie butelkę z wodą. Albo gdy może próbować przesuwać główką meble, a one nigdy nie chcą nawet o milimetr drgnąć! Wtedy to dopiero jest zabawa! Ciekawe kiedy zorientuje się, że biurko jest dla niego zbyt ciężkie i że go nie przesunie?