Czy nie uważacie, że to dziwne, że ludzkość nie wymyśliła przez tyle milionów lat swojego istnienia jednego sprawdzonego sposobu wychowywania dzieci? Przyjmujemy wiele zasad dotyczących stosunków międzyludzkich podobnych do siebie w różnych regionach świata, a nie potrafimy ustalić jak wychować dziecko od noworodka do nastolatka. Nie tylko nie potrafimy, ale mam wrażenie, że rodzice w codziennych rozmowach wciąż się o to spierają i forsują swój sposób wychowania jako najlepszy.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że w normalnej, niepatologicznej rodzinie każdy rodzic chce dla swojej latorośli jak najlepiej. Przyjmuję też, że mogę się mylić w moich założeniach, co do wychowania Maleństwa i dopiero czas zweryfikuje, czy podejmowałam dobre decyzje. Tym bardziej dziwi mnie, że rodzice wciąż próbują przekonywać siebie nawzajem, że pomysły na wychowanie stosowane przez ich rozmówcę nie są najlepsze. Podam może kilka przykładów tematów wciąż wałkowanych na moim podwórku.
Zdecydowanie pierwszym z nich jest sposób żywienia niemowlęcia. Ścierają się zwolennicy karmienia dziecka słoiczkami albo potrawami przyrządzanymi w domu. Z biegiem czasu temat rozszerzył się o dokarmianie dziecka czymś, co ja nazywam zapychaczami: ciasteczkami, chrupkami i wszystkim co zawiera kalorie a niewiele naturalnych witamin i składników odżywczych.
Kolejny temat sporów to sposób zajmowania się dzieckiem. Jedni twierdzą, że powinno zająć się sobą samo, podczas gdy mama rozmawia z koleżankami. Drudzy zajmują się dzieckiem non stop: noszą niemowlaka cały czas na rękach, bawią się z nim… W rezultacie idą spać o 1:00 w nocy bo nie mają czasu posprzątać i przygotować jedzenia w ciągu dnia (nie przesadzam! Osobiście znam kilkoro takich rodziców). Trzecią grupę, do której sama należę, stanowią ci “pośrodku”. Uważam, że należy się z dzieckiem bawić, przytulać, spacerować i rozmawiać, ale nie trzeba tego robić non stop. Dziecku nic się nie stanie, jeśli się samo sobą zajmie. Myślę, że to nawet lepiej, bo może dzięki temu w wieku dorosłym nie będzie czekał aż ktoś mu zorganizuje rozrywkę i będzie potrafił fajnie zapełnić sobie czas? W czasie gdy dziecko bawi się samo, rodzic może posprzątać, ugotować albo po prostu odpocząć.
Jako trzeci przykład rodzicielskich rozmów wśród znanych mi rodziców muszę podać “problem” posiadania kojca. Otóż są rodzice, którzy ten przedmiot mają i tacy, których dziecko biega non stop po podłodze. Jasne, że uważam, że niemowlak powinien poznawać świat i raczkować albo chodzić po całym mieszkaniu! Ale czy naprawdę coś się stanie, jeśli posiedzi w kojcu i pobawi się w trakcie, gdy mama robi obiad albo idzie się umyć? Wydaje mi się, że dobrze jest mieć w domu miejsce, w którym dziecko na 99% jest bezpieczne i nie powinno zrobić sobie krzywdy…
Wymienionych wyżej “problemów” rodziców niestety nie rozwiązują nawet lekarze. Znowu co jeden to inny pogląd. Ba! Nie można liczyć nawet na tak zwane “odgórne zalecenia” ustalane pewnie przez jakichś wybitnych specjalistów, a dotyczące m.in. żywienia albo kwestii tego, czym przemywać pępek noworodka. No bo jak poważnie traktować zalecenia, które zmieniają się o 180 stopni co kilka lat? Wracamy więc do punktu wyjścia: rodzic może liczyć tylko na siebie i czekać na efekty swoich założeń wiele lat, aż dziecko dorośnie…